Witajcie
Tak sobie patrzę na zdjęcia moich ciast i stwierdzam, że zdecydowanie lepiej smakują, niż wyglądają, a zrobienie im ładnego zdjęcia graniczy z cudem. Raz, że ciągle goni mnie czas, dwa to nie takie światło, to nie takie tło, to krzywo, to ręka mi się trzęsie... Wiem, że są blogerzy, którzy nim dodadzą wpis robią całą profesjonalną sesje zdjęciową swojego dania, ja nie zamierzam. Owszem pewnie milej by się Wam tutaj zaglądało, gdyby Wasze oczy przyciągały perfekcyjne fotografie równie perfekcyjnego ciasta, ale z tym nie do mnie, wybaczcie. Staram się zrobić jak najlepsze ujęcia, ale zdjęcia moich ciast robię póki co telefonem, nie przerabiam ich w photoshopie, czy innym ustrojstwie, dlatego nie zawsze idealnie wyglądają. Uważam, że lepiej pokazać coś co jest dobre w smaku, a wcale nie wygląda perfekcyjnie, niż robić to samo danie 10 razy, żeby tylko zrobić idealne zdjęcia. Wolę ten czas przeznaczyć na wypróbowanie nowego przepisu.
Kocham piec, ale nie uważam się za guru cukierniczego, u którego wszystko musi wyglądać idealnie, jak od linijki. Myślę, że i komuś kto będzie moje przepisy próbował odtworzyć milej będzie mieć świadomość, że nie wszystko zawsze wychodzi perfekcyjnie.
Dość tych wywodów, pora na przepis. Dziś "Szarlotka Krysi" ciasto to pierwszy raz jadłam jeszcze w liceum u moich koleżanek, zachwyciło mnie swoją lekką konsystencją i aksamitnym smakiem, zwieńczonym czekoladową polewą. Jest to także ulubione ciasto mojej mamy. Z pozoru banalny biszkopt, jabłka i krem budyniowy ale razem stanowią trio, które sprawdziło się już przy wielu okazjach, zapraszam Was do wypróbowania.