To już kolejna po "Telefonie od anioła" i "Tej chwili" książka Guillaume Musso po którą sięgam i robię to z nieskrywaną przyjemnością, bo autor zdecydowanie trzyma poziom i umiejętnie wprowadza w świat książki prowadząc tak sprytnie akcję i wprowadzając nowe wątki niemal do samego końca zwodzi czytelnika pragnącego rozwiązać zagadkę. I gdy już niemal człowiek jest pewien rozwiązania całej historii nagle następujący zwrot i trzeba zaczynać układankę od nowa.
Akcja powieści rozgrywa się wiosną 2017 roku przyjaciele Fanny, Thomas i Maxime spotykają się na zjeździe absolwentów. Dwadzieścia pięć lat wcześniej, w strasznych okolicznościach, cała trójka uwikłana została w morderstwo. Teraz budynek sali gimnastycznej ma zostać rozebrany, a starannie skrywana w jej murach prawda o zbrodni ma ujrzeć światło dzienne. Dodatkowo okazuje się, że ktoś jeszcze zna tajemnicę przyjaciół i pragnie zemsty. Musso przenosi nas także do roku 1992, kiedy to podczas zimowej zawieruchy w niewyjaśnionych okolicznościach znika Vinca Rockwell i nauczyciel filozofii. Moim zdaniem prowadzenie akcji w dwóch przestrzeniach czasowych to świetny zabieg, który dodatkowo podkręca napięcie.
Tradycyjnie nie zdradzę Wam całości fabuły, bo ta zaskakuje i oto właśnie w tej lekturze chodzi.
Zdecydowanie polecam wszystkim, bo to dobry, lekki kryminał z gatunku tych nieodkładanych do ostatniej strony. Może nie jest to książka zapadająca w pamięć ale przyjemna lektura, pozwalająca na chwilę oderwać się od codzienności i zając rozwiązywaniem kryminalnych zagadek z przeszłości. Zatem jeśli lubicie dobre thrillery to i "Zjazdowi absolwentów" nie powinniście się opierać, tylko dać się porwać do emocjonującego świata bohaterów, których pragnienie miłości i zazdrość, budzą najgorsze instynkty i doprowadzają do zbrodni. Ja książkę pochłonęłam w 2 wieczory i z niecierpliwością czekam na kolejne nowości autora.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz