środa, 12 kwietnia 2023

Złodziejka listów Anna Rybakiewicz

 #recenzja w ramach współpracy z Wydawnictwem Filia

Złodziejka listów Anna Rybakiewicz

Przez chwilę miałam przesyt książek związanych z tematyką wojenną, ale jakiś chochlik podpowiedział mi, by sięgnąć po Złodziejkę listów. Pierwsze strony nie wciągnęły mnie za specjalnie, a może to zmęczenie i przedświąteczna gorączka wzięły górę, sama nie wiem. Jednak kolejnego wieczoru dosłownie przepadłam i pochłonęłam całą historię przez święta, a gdy się skończyła byłam z tego faktu mocno nie zadowolona, że to już, że nie ma więcej...

Ciężko napisać w jednym zdaniu o czym jest ta historia, na pewno o zakazanej miłości, ale również o okrucieństwach wojny i woli życia, o muzyce i literaturze, które pozwalają przetrwać w trudnych czasach, o szczęściu i dobrych ludziach, których można spotkać na swej drodze niezależnie od czasów.

Główną bohaterką tej powieści jest Astrid Rosenthal młoda żydówka ucieka z getta w Łomży i dociera do Warszawy, tam wpada na wysoko postawionego oficera SS, Waltera Schmidta i spędza z nim miłe chwile przy kawie. Dziewczyna doskonale wie, iż ta znajomość nie ma racji bytu w czasach w których przyszło im żyć, dlatego ucieka. I w zasadzie całe jej wojenne życie to ciągła ucieczka, ukrywanie się i strach o własne życie.
Kolejną postacią, która odgrywa ważną rolę w tej historii jest Zosia dziewczyna, która w roku 2014 odnajduje plik listów z czasów Drugiej Wojny Światowej i postanawia poznać ich historię. Wkrótce potem zgłasza się do niej David Harper, który twierdzi, że listy należą do niego.  

Poprowadzenie akcji w dwóch płaszczyznach czasowych to doskonały pomysł na połączenie przeszłości z teraźniejszością i stworzenie tej historii spójnej całości.

Muszę Wam napisać, że fabuła została napisana tak, że niczego nie można być pewnym i gdy czytelnikowi wydawać by się mogło, że już zna zakończenie autorka robi zwód i trzeba dalej snuć domysły i tak w zasadzie prawie do ostatniej strony. Takie zabiegi to ja bardzo lubię i szanuję, tak samo jak stopniowanie napięcia i emocje jakich w tej opowieści nie brakuje. 

Pięknie pokazana miłość, która jest sensem życia, a dla Astrid stanowi ucieczkę i siłę pozwalającą przetrwać całe to wojenne szaleństwo. Marzy o Waltrze, choć wie, ze nie ma prawa do tego uczucia, ale paradoksalnie to ono daje jej siłę do życia. Sama bohaterka także jest do bólu prawdziwa, ze swoimi obawami, strachem i wolą życia. Wszystko napisane tak realnie, że w pewnych momentach bałam się razem z nią i chciałam krzyczeć, uciekaj. 

Nie znajduję słów, by oddać wszystkie emocje i poruszenie jakie towarzyszą mi po lekturze, dlatego napiszę tylko, że czekam na więcej takich historii. Gwarantuję Wam, że nie oderwiecie się od Złodziejki listów i będziecie o niej pamiętać jeszcze długo po zakończeniu tak jak ja.


 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...